poniedziałek, 22 czerwca 2009

Chrzest

Do moich największych obaw związanych z tą uroczystością nalażała ta, że Ewa w kościele zacznie histeryzować i głośno płakać, co skutecznie przeszkodzi reszcie uczestników tej, było nie było, ważnej uroczystości, w skupieniu się nad sensem tego wydarzenia. Obawy co do przyczyn zupełnie się nie sprawdziły - podopieczna smacznie spała przez większość mszy, za wyjątkiem krótkiej przerwy na butelkę pokarmu, której zawartość postanowiła spałaszować krótko po zajęciu miejsc w ławkach. Na krótko ocknęła się też po zmoczeniu głowy, ale to naprawdę na bardzo krótko. Co do skupienia, to rzeczywiście było z tym trudno. Właściwie nie wiem, kiedy to wszystko minęło, bo całkowita uwaga poświęcona głównej aktorce właściwie uniemożliwiała śledzenie na bieżąco tego, co dzieje się przed nami. W każdym razie, pierwsze (i mam nadzieję, ostatnie) egzorcyzmy już za naszą córką, a poniżej kilka iluistracji z całego dnia, który przy okazji wypadł w moje urodziny, całkowicie przysłaniając (i słusznie) ich znaczenie.

Babć przygotowania


Chrzestni z połową (dosłownie i w przenośni) męża chrzestnej


Moje ulubione, czyli poszukiwanie wsparcia wzrokowego ze strony taty


Moment kulminacyjny


Zmęczenie po prowizorycznej sesji plenerowej


I popołudniowy odpoczynek po uroczystościach dnia